Psychologia
Jestem ateistą/-tką – jak rozmawiać o tym z rodziną?
„Mam dość nietypowy problem. Chodzi o to, że wywodzę się z bardzo wierzącej rodziny. Wszyscy biegają co tydzień do kościoła, regularnie się modlą itd. A ja… nie wierzę. Nie, że mam wątpliwości albo mi się nie chce – po prostu nie wierzę w boga, ani tego, ani żadnego innego. I nie mam ochoty brać udziału w tych wszystkich obrzędach. Problem polega na tym, że nie bardzo wiem, jak rozmawiać o tym ze swoją rodziną. Przyznać się i narazić na awanturę? A może po prostu udawać, że nic się nie zmieniło i biegać do kościoła razem z nimi?” Martyna, 16l.
Teoretycznie kwestia wiary jest rzeczą bardzo osobistą, indywidualną i nikt nie powinien wywierać wpływu na jej aspekty. W praktyce jednak… doskonale wiemy, że jest inaczej. Rodzicom, dziadkom, ciociom i wujkom bardzo zależy, aby wszyscy członkowie rodziny zgodnie wierzyli, a wszelkie próby protesty spotykają się z gwałtownymi protestami. Co zatem robić?
Opcja pierwsza – wyjaśniasz zgodnie z prawdą, jak jest.
Opcja pierwsza to po prostu przełożenie teorii na praktykę, czyli jasne stanowisko: „To moja i tylko moja sprawa, więc przestańcie się wtrącać”. Jak to zrobić?
Przede wszystkim musisz szczerze porozmawiać z rodzicami. Jeżeli są bardzo wierzący, to będzie im trudno zaakceptować twój wybór i decyzję. Będą czuli złość na samo słowo: „ateista” i chęć przekonania cię do swojego zdania.
Dlatego tak bardzo ważne jest, abyś podkreślał/-a, że kwestia wiary jest osobistą sprawą każdego człowieka. Nie można do niej zmusić. Możesz powiedzieć coś w stylu: „Ok, będę chodzić do kościoła, bo inaczej obrazicie się na mnie. Ale czy myślicie, że coś dobrego z tego wyjdzie? Wręcz przeciwnie!”. Na początku ta rozmowa może być naprawdę trudna. Dlatego jeśli widzisz, że wszystko idzie w złym kierunku – odpuść. Powiedz: „Wiecie co, może poczekajmy, aż ochłoną emocje, bo nie chodziło mi o to, żeby się kłócić.” Takie słowa powinny zadziałać.
O tym, że początki nie są łatwe, ale warto w ten sposób działać, przekonuje Alicja:
– Już jakieś trzy lata temu czułam, że to wszystko jest nie dla mnie. Za dużo rzeczy mi nie „gra”, wolę fakty, niż wiarę bez prawa do wątpliwości. Więc powiedziałam o tym moim rodzicom, to było jakiś rok temu. Nie miałam już ochoty udawać, że wierzę, chodzić do kościoła, do spowiedzi. Na początku był… szał. Moja mama zaczęła płakać, powiedziała, że babcia dostanie zawału, że ma wnuczkę ateistkę. Po miesiącu zaczęli przestać zwracać na to uwagę, a dzisiaj po prostu mój brak wiary przyjmują jako coś normalnego. Nie wyobrażam sobie inaczej, nie chcę żyć w sprzeczności z samą sobą. To moja sprawa, czy wierzę w coś, czy nie i inni muszą to uszanować – mówi Alicja (17).
Jeśli zgadzasz się z Alą, to uparcie trwaj przy swoim. Pamiętaj – nie robisz nikomu krzywdy. Nie ranisz nikogo, po prostu nie wierzysz i masz do tego prawo.
Opcja druga – odpuszczasz do czasu samodzielności
Takie rozwiązanie wybrała Kamila:
– Już dawno nie wierzę w boga, ale nie „wyrywam się” z tym. Dlaczego? Sama nie wiem, chyba jestem trochę tchórzem. Poza tym, żal mi trochę mojej rodziny. Babcia niedawno straciła dziadka, a teraz wiadomość o moim ateizmie na pewno spowodowałaby, że przybyłoby jej kilka siwych włosów. Zamartwiałaby się, że pójdę do piekła itd. Mama z kolei ma dużo stresów w pracy. Pewnie i by zaakceptowała mój wybór, ale wiem, że lubi, kiedy towarzyszę jej w kościele. Kiedy wracamy spacerem, mamy chwilę na rozmowy, których brakuje nam na co dzień. Więc odpuszczam – kiedy pojadę na studia, będę żyła po swojemu. Teraz jeszcze trochę poudaję – wyznaje Kamila.
Jak widać, motywacja do ukrywania takiej informacji nie zawsze związana jest ze strachem – a w każdym razie nie tylko z nim. Zdarza się, że robimy coś dla innych i jeśli czujesz, że nie zaboli cię to udawanie, to nie ma w tym nic złego.
Na spokojnie
Zanim podejmiesz decyzję, dobrze się zastanów. Przemyśl, na ile meczące jest dla ciebie dotychczasowe funkcjonowanie, na ile czujesz potrzebę zmiany sytuacji i bycia sobą. Jeśli udawanie wiary bardzo ci przeszkadza – zrób krok do przodu i mów szczerze, jak jest. Przyzwyczają się. Jeśli jednak nie masz na to siły albo ochoty – poczekaj do chwili usamodzielnienia się.