Aktywność fizyczna
Jak być dobrą partnerką w tańcu?
„Pomóżcie proszę, bo chyba mam problem. Chodzi o taniec. Dwa tygodnie temu byłam na weselu. Nigdy nie byłam dobra w tańcu, ale i tak zdziwiło mnie, kiedy mój kuzyn stwierdził, że jestem sztywna jak drewno. Zapytałam mojego brata, czy rzeczywiście tak fatalnie tańczę i odpowiedział, że trudno się mnie prowadzi i faktycznie jestem raczej średnią tancerką. Załamałam się – co mam z tym zrobić? Jak dać się prowadzić i co to w sumie znaczy?” Marcelina, 14l.
Co to znaczy „dać się prowadzić w tańcu”?
„Dać się prowadzić w tańcu” to nic innego, jak niemal intuicyjne odczytywanie pewnych sygnałów wysyłanych przez partnera w tańcu i reagowanie na nie. Reakcja ta polega na swego rodzaju lekkości, dzięki czemu nasz prowadzący partner może wykonywać z nami różnego rodzaju taneczne pozycje i obroty bez odczuwania oporu z naszej strony.
Tyle bardziej oficjalna definicja. W praktyce dać się prowadzić to współpracować z naszym partnerem. Wyczuwamy, że chce nas obrócić, więc same również całym ciałem odpowiadamy na to „zaproszenie” do obrotu oraz innych kroków.
O osobach, które nie dają się prowadzić mówi się, że są „sztywne”. Źle interpretują sygnały od partnera, mylą kroki, tam uderzą, tam nadepną. Brak jest harmonii i lekkości w całej zabawie na parkiecie, a oboje tańczący witają koniec piosenki z prawdziwą ulgą.
Nie jest jednak tak, że są tylko dziewczyny i kobiety, które nie dają się prowadzić. Istnieją również mężczyźni, którzy fatalnie prowadzą – bez pewnego schematu, wprowadzają w błąd, nie mają wyczucia w swoich ruchach, czym narażają partnerkę na np. zbyt silny obrót. Jeśli więc nauczysz się komfortowo tańczyć z większością, to już będzie dobrze. Jednym, źle prowadzącym osobnikiem nie ma się co przejmować.
Jak nauczyć się być lekką w tańcu?
Istnieją na to dwie metody. Każda z nich ma swoje plusy i minusy.
- Nauka z kimś bliskim.
Czyli na przykład z bratem, ojcem, kuzynem. Z kimś, kto ma czas i ochotę, by pokazać ci, na czym polega prowadzenie w tańcu. Osoba ta musi być cierpliwa i rozumieć, że nauka może trwać kilka tygodni – nic nie dzieje się od razu!
Plus jest taki, że są to „zajęcia” bezpłatne, w dodatku z kimś, kogo znasz. Nie musisz się aż tak krępować. Minus – często brak miejsca, brak czasu danej osoby („dziś wychodzę”, „już się umówiłem, może za trzy dni?” itd.). Największy minus jest jednak taki, że ten, kto nas uczy, prawdopodobniej jest amatorem. To z kolei oznacza, że niechcący może nauczyć nas błędnych zachowań w tańcu albo tylko jednego sposobu tańczenia w parze.
O problemach z tym związanych mówi Ewelina:
– Kiedyś poprosiłam mojego kuzyna, żeby nauczył mnie tańczyć. I było naprawdę super, do czasu pierwszej osobnej imprezy. Okazało się, że dobrze umiem tańczyć tylko z nim, a kroków i gestów innych mężczyzn nadal kompletnie nie rozumiem. On nie nauczył mnie ogólnie tańczyć, tylko tańczyć ze sobą – podkreśla dziewczyna.
- Nauka w szkole tańca.
Czyli idziesz, kładziesz kasę na stół i mówisz: „Dzień dobry, nie daję się prowadzić w tańcu. Proszę mnie tego nauczyć”. Plusów jest naprawdę wiele – uczysz się od profesjonalistów, to ty ustalasz grafik, zgłębiasz podstawowe zasady współpracy w tańcu, a uczący ma masę cierpliwości – w końcu jest przyzwyczajony do takich wyzwań. Jest też jednak oczywisty minus – kasa. Za lekcje indywidualne w dużym mieście możesz zapłacić nawet 100 złotych za godzinę. Warto jednak szukać zniżek na oferujących je stronach.
Gdy nadejdzie czas wesel, może być za późno!
Pamiętaj, że jeśli tylko masz możliwość nauczenia się tańca, to nie zwlekaj. Już za kilka lat w twoim otoczeniu zacznie się czas wesel. Znajomi i kuzyni po kolei zaczną organizować śluby – w końcu będziesz chodzić nawet na cztery rocznie! Nie zostawiaj nauki tańca na ten własny gorący okres. Jeśli masz nie robić nic, to już lepiej regularnie ćwicz choćby z ojcem lub bratem. Przy okazji trochę zbliżycie się do siebie! J