Nauczyciele
Fajna wychowawczyni – czy można zwierzyć się jej z problemów?
„Pomóżcie mi podjąć decyzję. Chodzi o to, że mam kilka problemów w domu. I nie za bardzo mam się komu zwierzyć – nie mam żadnej super przyjaciółki, fajnej cioci, babci godnej zaufania. I tak zaczęłam się ostatnio zastanawiać, czy może nie wygadać się mojej wychowawczyni. Jest w porządku, zawsze jest dla mnie miła i wydaje się być mądrą osobą. Czy to dobry pomysł?” Lucyna, 14l.
Nie zawsze nauczyciel kojarzy się źle. Są też przecież tacy, którzy są naprawdę w porządku i czasem aż kusi, żeby z nimi porozmawiać na poważniejsze sprawy. Czy jednak wygadanie się w kwestiach osobistych na pewno jest dobrym pomysłem?
Bilans zysków i strat
Jeśli nie masz komu się wyżalić, to nic dziwnego, że myślisz o swojej wychowawczyni – zwłaszcza, gdy wydaje się być naprawdę ok. Zanim jednak udasz się do niej z problemem, weź pod wagę bilans możliwych zysków i… strat.
W czym może pomóc nauczyciel?
Pierwszy, niewątpliwy plus, to po prostu wygadanie się. Już nawet niekoniecznie koleżance, która reaguje impulsywnie albo kompletnie nie wie, jak doradzić. Wygadanie się dorosłej i doświadczonej osobie jest korzystniejsze – na pewno spotkała się już kiedyś z podobnymi do twojego przypadkami i istnieje większa szansa, że zareaguje spokojnie.
Druga sprawa, to uzyskanie pomocy. Gdy twoje kłopoty są poważne, to wychowawczyni (jeśli jest w porządku), zrobi dużo, aby ci pomóc. Jako osoba dorosła będzie wiedziała, co robić. To ogromny plus – widać to chociażby na przykładzie alkoholizmu jednego z rodziców. Jeśli wyżalisz się przyjaciółce, to prawdopodobnie jedyne, co będzie mogła ci powiedzieć, to „przykro mi”. Wychowawczyni będzie mogła podjąć już jakieś kroki prawne, porozmawiać z rodzicami, zachęcić ich do terapii. Takie osoby traktowane są poważniej.
Więcej szkody, niż pożytku
Czasami jednak nauczyciel może… zaszkodzić. Niekoniecznie specjalnie – raczej przez swoje dobre chęci. O jakich sytuacjach mowa?
Możesz narobić sobie kłopotów, jeżeli chcesz się tylko wyżalić i w dodatku nieco wyolbrzymiasz sprawę (bo masz np. żal do rodziców). Przykład podaje 13-letnia Zuza:
– Jakiś czas temu pokłóciłam się z mamą. Byłam na nią wściekła, chociaż tak naprawdę mama miała rację – zabroniła mi pojechać na wycieczkę klasową, bo moje oceny były beznadziejne. Ale wtedy tego nie rozumiałam. I kiedy moja wychowawczyni spytała, co się stało, wylałam wszystkie żale, jakie mam do mamy. Że czuję, że mnie nie kocha, że mnie nienawidzi, że zawsze tylko na mnie krzyczy. W pewnym momencie nawet chciałam podgrzać atmosferę i wymyśliłam, że mama mnie raz na jakiś czas czymś uderzy. Już mówiąc to wiedziałam, że popełniam błąd, ale jakoś tak… samo szło dalej. Potem okazało się, że pani Marta, moja wychowawczyni, wezwała rodziców do szkoły. Wypytywała ich o przemoc fizyczną, mówiła, że prawdopodobnie będzie musiała zawiadomić policję. Musiałam przyjść do szkoły i powiedzieć prawdę. Było mi tak głupio przed wszystkimi, że szkoda gadać. A najbardziej było mi żal mamy – wspomina Zuza.
Zanim poprosisz o pomoc, zastanów się, czy nie wyolbrzymiasz jakiejś sytuacji i czy nie jest tak, że nie ponosisz winy w tym, co się dzieje. Jeśli chodzi o zwykłe konflikty między tobą a rodzicami i czujesz, że jednak masz coś przeskrobane – może nie wciągaj w to innych.
Kiedy na pewno warto prosić o pomoc?
Jedno jest pewne – na pewno warto pogadać z fajną wychowawczynią, jeżeli masz takie kłopoty, jak:
- molestowanie seksualne w domu
- przemoc fizyczna
- ciąża
- nadużywanie alkoholu przez rodziców albo rodzica
- rozwód rodziców
W tych sytuacjach masz prawo czuć wielkie zagubienie i oczekiwać pomocy. I niezależnie od tego, co będzie się działo potem – robisz dobrze. Czasami trzeba bowiem podjąć poważne kroki i zaangażować kogoś trzeciego w rodzinne sprawy, żeby uwolnić się od poważnych problemów.