Psychologia
Jestem „szkolną ofiarą”
Sabina, 16 lat: Od pierwszej klasy szkoły podstawowej, zawsze byłam "tą inną", kujonką, można nawet powiedzieć klasową ofiarą. Bardzo dobrze się uczę, jestem ambitna a przy tym bardzo nieśmiała. Mam problemy z nawiązywaniem nowych znajomości. Chciałabym jednak poznawać nowych ludzi, bawić się i być akceptowaną wśród rówieśników. Co powinnam zrobić? Czy da się zmienić wizerunek, który utarł się w mojej klasie?
Trudno jest walczyć ze stereotypami, zwłaszcza jeśli dotyczą one Nas samych. Pozwalają one społeczeństwu definiować różne grupy ludzi podzielone ze względu na uprawiany zawód, wygląd, płeć czy narodowość. Kierując się stereotypami, możemy mylnie postrzegać charakter konkretnych osób. Przecież nie kolor włosów decyduje o czyjejś inteligencji i nie każdy mieszkaniec Poznania to dusigrosz. Jeśli stereotyp odnosi się do grupy ludzi, możemy to jeszcze jakoś przeboleć(w końcu „w grupie, siła”). Gorzej, gdy utarty wizerunek dotyka jednej, konkretnej osoby…
Trudno jest się pozbyć przyklejonej łatki, zwłaszcza w grupie tak małej jak szkolna klasa. Nie można jednak się poddawać – trzeba starać się pokazać to, jacy jesteśmy naprawdę. Jeżeli dobre oceny sprawiają, że rówieśnicy postrzegają Nas w sposób negatywny, być może warto czasami pokazać, że jest się też osobą rozrywkową, a dobre oceny świadczą o inteligencji – nie o chęci alienacji wobec klasy. Pierwszym krokiem, który może okazać się skuteczny,jest zaangażowanie się w szkolne projekty, które nie będą dotyczyły nauki. Pomoc w przygotowywaniu szkolnych zawodów czy organizacja balu, sprawią że koledzy i koleżanki z klasy spojrzą na „pokrzywdzonego przez stereotyp” z całkiem innej perspektywy. Nie będą już patrzeć na Nas przez pryzmat uzyskanych ocen, ponieważ zrozumieją, iż potrafimy być towarzyscy, mili i uprzejmi. Trzeba udowodnić, że nie szkolne sukcesy, a zachowanie wobec innych definiuje jakim jest się człowiekiem.
Pamiętać też trzeba, by przy pokazywaniu siebie z innej strony, nie zatracić własnej osobowości. Bardzo lekkomyślnym rozwiązaniem jest udawanie kogoś innego, kim się nie jest. Zakładanie „maski” by przypodobać się znajomym może obrócić się przeciwko Nam. Gdy „szydło wyjdzie z worka” nie będzie już odwrotu. Być może ujawnią się nasze prawdziwe intencje, a wtedy nie tylko utarty wizerunek umocni się, ale i otrzyma „przyjaciela” w postaci łatki pod tytułem „kłamca” czy „mitoman”. Nawet jeśli jest się nieśmiałą osobą, ktoś może uznać to za zaletę – bycie sobą to klucz do sukcesu!
Oczywiście, znajomi to nie tylko rówieśnicy ze szkolnych ław. Poznawanie ludzi spoza klasy czy szkoły okazać się może strzałem w dziesiątkę. Poza szkołą rzadko się zdarza, by ktoś oceniał człowieka przez pryzmat ocen w dzienniku.