Przyjaźń
Kumpel rozwalił mi nowy telefon – kto powinien zapłacić?
Weźmy pod lupę taką oto sytuację. Masz nowy telefon i bierzesz go do szkoły. Oczywiście kumple interesują się nim bardzo, co niektórzy biorą go do ręki, by dokładnie ocenić. I nagle sytuacja A) – jednemu z nich telefon spada i np. ekran cały pęka, sytuacja B) – jeden z nich wygłupia się, wygina telefon, który też nie niszczy. Co dalej? Kto powinien zapłacić za sprzęt, który jest warty np. 1000 zł?
Sytuacja nie jest ani niezwykła, ani szczególnie rzadka. Wręcz przeciwnie, często zdarza się, że ktoś idzie do szkoły z nowiutkim sprzętem, a wraca ze zniszczonym. Co wówczas robić?
W świetle prawa
Najpierw spójrzmy na wydarzenie z punktu widzenia prawa – otóż płacić powinna osoba, która zniszczyła sprzęt. Czyli twój kolega. I tutaj nie ma znaczenia, czy telefon spadł niechcący czy został zniszczony na skutek głupiej zabawy. Osoba, która go zniszczyła, powinna zapłacić ci równowartość telefonu.
Oczywiście nie działa to tak prosto, czyli „zepsułeś, więc oddaj”. Po pierwsze, jeśli kumpel stanowczo mówi: „Sorry, nie mam i poza tym i tak bym ci nie oddał, bo to było niechcący”, to musisz oddać sprawę do sądu (a właściwie to twoi rodzice w twoim imieniu).
Po drugie, dobrze jest mieć świadków wydarzenia. Bez nich tak naprawdę trudno jest cokolwiek udowodnić. W środowisku nastoletnich kumpli to jest jednak problem. Nie każdy będzie chciał zeznawać np. przeciwko drugiemu kumplowi.
Po trzecie, sprawa będzie się trochę ciągnąć. Jeśli przegrasz, twoi rodzice zapłacą jeszcze koszty sądowe. Więc nie jest to takie proste.
A może do dyrekcji?
Niektórzy w takiej sytuacji udają się do dyrektora szkoły – z nadzieją na pomoc. Taki krok może się jednak okazać bezowocny. Większość szkół ma w swoim regulaminie stosowne zapisy, które zrzucają odpowiedzialność za takie wypadki na samych uczniów. Inaczej mówiąc – „chcesz nosić do szkoły takie zabawki, więc teraz radź sobie sam”.
Nie pomoże także sama policja. Nawet, jeśli zadzwonisz po służby, to nikt nie będzie w stanie nakazać twojemu kumplowi, aby natychmiast oddał kasę. Od tego są właśnie sądy.
Jak postąpić gdy ktoś popsuł ci telefon?
Oczywiście sprawa jest problemowa. Zanim jednak zaczniesz działać, zastanów się nad okolicznościami.
Telefon rozwalił ci twój dobry kumpel
Załóżmy, że sprawa jest w ogóle zupełnie przypadkowa. Twój przyjaciel chciał zobaczyć twój telefon, trzymał go, potknął się u niechcący rozbił sprzęt. Sam telefon kosztował sporo, ale z drugiej strony – to przecież twój przyjaciel i w dodatku nieszczęśliwy wypadek. Co robić?
Zastanów się nad innym wyjściem. Może po prostu warto dogadać się z kolegą? I na przykład ustalić, że odda ci połowę w ratach? Oczywiście nie zyskasz w ten sposób kasy wystarczającej na zakup nowego telefonu, ale coś za coś. W tej sytuacji musisz wybrać między przyjaźnią a sprzętem. No i musisz się też zastanowić, jak chciałbyś być potraktowany w odwrotnej sytuacji. Byłoby wspaniale, gdyby kumpel powiedział ci: „Nie no stary, coś musisz mi wrzucić. Nie całość, no bo się przyjaźnimy, ale jakoś musimy się dogadać”.
Telefon został zniszczony przez kogoś ci obojętnego, kto w dodatku zepsuł go celowo
Czyli sytuacja opisana wcześniej – telefon przechodzi z rąk do rąk i nagle dostaje się w ręce kogoś, kto postanawia sobie go powyginać. Nie przyjaźnisz się z nim, nie jest to nawet twój kumpel, po prostu się znacie. I wiesz, że zniszczył twój telefon za kilka stówek.
W takich okolicznościach warto jednak podziałać. Poproś swoich rodziców o pomoc – sam niewiele wskórasz. Niech twoi rodzice udają się do rodziców danego kolesia i porozmawiają z nimi o kasie. Może zaproponują chociaż solidną część rekompensaty (np. nie 1000, ale 700 zł za telefon). Warto wówczas zgodzić się na takie rozwiązanie – oszczędzi to wam wiele stresów związanych z ewentualnym sądzeniem się o pieniądze.
„Dobry zwyczaj, nie pożyczaj”
… ani na chwilę! Jeśli nie jesteś w podobnej sytuacji, jak opisana powyżej, to pamiętaj, aby „w razie czego” nie pożyczać swojego telefonu – nawet do obejrzenia. A najlepiej zachowaj się z klasą i nie chwal się tak ostentacyjnie, że masz coś nowego. To jednak nadal jest zwykłe przechwalanie się, prawda?