Psychologia
Lumpeks – okazja czy obciach?
Jeśli należysz do zdecydowanej większości polskich nastolatków, twoje miesięczne kieszonkowe raczej nie należy do wielkich – ot, starczy na jeden ciuch i kilka wypadów do kina. Jeśli dodatkowo zwracasz minimalną uwagę na swój wygląd – wiesz, że przydałoby się więcej pieniędzy, by lepiej się prezentować. Kompromisem może być robienie zakupów w lumpeksach – pojawia się jednak pytanie, czy to obciach, czy raczej ciekawa moda. Zapoznaj się z dwoma stanowiskami na ten temat oraz ze zdaniem eksperta i sam zadecyduj!
Choć lumpeksy powstają jak grzyby po deszczu i coraz chętniej, czy wręcz z dumą mówimy o złowionych w nich „perełkach”, nie wszyscy podzielają takie stanowisko. Część młodych ludzi uważa, że chodzenie do sklepów z używaną odzieżą to wstyd. Dlaczego? Warto posłuchać, co ma do powiedzenia siedemnastoletnia Julia.
„Lumpeksy? Nigdy w życiu. Byłam tak raz i jakoś mnie to wszystko… odrzuciło. Przedziwny zapach, tłum ludzi wyrywających sobie ubrania z rąk, jakieś brzydkie, stare ciuchy skotłowane w wielkich pojemnikach… Już od strony technicznej w ogóle mi się to nie podoba. Oczywiście chodzi także o coś więcej. Bo jak w ogóle można nosić ubrania… po kimś? Na przykład taką bluzkę. Wiem, że ktoś w niej chodził, pocił się w niej, że ta bluzka leżała w koszu na pranie obok innych, brudnych. Obrzydliwe. Prawdziwy szok przeżyłam, kiedy zobaczyłam, jak jakaś babcia ogląda używane majtki i ocenia, czy warto je kupić – wtedy już wyszłam. Wolę kupić mniej ubrań, ale wiedzieć, że tylko ja je noszę”.
To dosyć ostre zdanie na temat secondhandów. Jak ustosunkowują się do niego zwolennicy popularnych lumpeksów?
Nawet nowe ubrania nie są nienoszone
Magdalena ma 16 lat i średnio dwa razy w tygodniu zagląda do lumpeksu. Pytana o to, czy się tego nie wstydzi, wybucha śmiechem. Oto, co ma do powiedzenia na ten temat:
„Śmieszy mnie, kiedy ktoś mówi, że nie kupiłby ubrania z lumpeksu, bo to rzecz już przez kogoś noszona. Ta sama osoba w styczniu biegnie na wyprzedaże i robi dokładnie to, co ja – szuka pośród tłumu. Ubrania leżą na podłodze, często przydeptane przez klientów. Wszyscy przymierzają po sobie ubrania, czasem są one brudne od pudru, pachną już czyjąś – nie zawsze przyjemną – wonią. Ale przecież są „nowe”! Tak naprawdę trzeba do lumpeksów podchodzić z rozsądkiem. Wiadomo, że nie jest to sklep tak „przyjemny”, jak butiki renomowanych marek. Nikt nie poda mi większego rozmiaru, trzeba nawet pilnować swojego koszyka, gdy jest dostawa. Ale chwila – coś za coś. Za cenę jednego nowego swetra ja mam tych swetrów… pięć. To ważne, kiedy ma się 100 złotych kieszonkowego. Poza tym, ciągle jestem pytana, skąd mam taki a nie inny ciuch, ile za niego zapłaciłam. Kiedy mówię z dumą, że na przykład 4 złote – jestem pytana o adres lumpeksu! Bez tych sklepów chodziłabym w jednych spodniach i jednej bluzce przez pół roku, bo moich rodziców zwyczajnie nie stać na ciągłe kupowanie mi nowych ubrań. Ach – co ważne – nigdy nie kupuję bielizny czy pościeli. Ale spodnie – już jak najbardziej.”
Słowo psychologa
A co na ten temat sądzą specjaliści? Jak to właściwie jest z tymi lumpeksami? Otóż – co może być zaskakujące, wielu psychologów podkreśla tutaj znaczenie pewności siebie. Jeśli ktoś unika chodzenia do secondhandów, bo „znajomi też nie chodzą i to wstyd”, trudno mówić o wysokim wskaźniku pewności siebie. I odwrotnie – stanowisko „może i moi znajomi nie chodzą, ale nie wiedzą, co tracą” świadczy o tym, że poczucie własnej wartości jest na przyzwoitym poziomie, nie zależy bowiem od tego, co „powiedzą ludzie”. Oczywiście nie należy uogólniać – to, ze ktoś nie lubi używanych nie ubrań, nie oznacza, że natychmiast powinien zapisać się na kurs wzmacniania pewności siebie! Warto jednak zastanowić się nad podstawową kwestią – czy nie chodzę, bo się wstydzę, czy nie chodzę, bo nie lubię. Jeśli raczej to pierwsze, a przechodząc obok lumpeksu ciekawie wychylamy głowę – może warto spróbować… przeciwstawić się opinii innych?