Szkoła
Udawanie choroby – sposób na odrobinę luzu?
Wyobraź sobie, że jutro masz klasówkę. Pech chciał, że w ogóle się nie przygotowałeś/-łaś, a sprawa jest poważna. Może cię kusić, aby powiedzieć mamie, że bardzo źle się czujesz – np., że bardzo boli cię brzuch albo chyba łapie cię grypa. Wydaje ci się, że to dobry pomysł? Cóż, chyba jednak nie do końca.
Co za dużo, to niezdrowo
Problem z dobrymi pomysłami (tego typu) jest taki, że często chce się je powtórzyć. Skoro coś raz zadziałało, to warto spróbować ponownie, prawda? W taką pułapkę wpadła Olga:
– Kiedyś bardzo bolała mnie głowa. Mama powiedziała, że nie muszę iść do szkoły, że mam odpocząć. Kiedy więc następnym razem podejrzewałam, że będę pytana z matmy, a nic nie wiedziałam, to znowu wykorzystałam argument z głową – chociaż tym razem wcale mnie nie bolała. Mama tylko spojrzała niepokojąco i nic nie powiedziała. Potem wykorzystałam to jeszcze dwa razy, raz nawet prawie się popłakałam. W końcu mama nie wytrzymała – od razu zapisała mnie na tomograf komputerowy. Moje jakiekolwiek argumenty nie miały siły przebicia. Rodzice wybulili kupę kasy tylko po to, żeby usłyszeć, że wszystko jest ok. Potem dowiedziałam się, że w naszej rodzinie był przypadek dziecka, które zmarło na raka mózgu – rodzice zbyt długo nie mogli doprosić się na skierowania na badania. Ale zrobiło mi się wstyd… Mama nie dość, że pewnie umierała z nerwów, to jeszcze wydała kupę kasy na bezsensowne badanie. Mam nadzieję, że nigdy nie dowie się prawdy – mówi Olga.
Jak widać, korzystanie z takich „sposobów” niesie za sobą pewne ryzyko. Precyzując, martwisz rodziców. Nawet, jeśli się na ciebie wkurzają, to jesteś ich kochanym dzieckiem i zawsze przy różnych dolegliwościach będą się o ciebie martwić. Szkoda poświęcać czyjeś nerwy tylko dla uniknięcia jednej jedynki.
Po drugie – narażasz się na niepotrzebne badania. W takiej sytuacji znalazł się Mateusz:
– Mój kumpel sprzedał mi kiedyś świetny sposób na podbicie gorączki. Już go nie pamiętam, ale kojarzę, że miałem coś wypić, jakiś proszek, a potem nagle dostawałem 39 stopni, ale tylko na dobrą godzinę. Oczywiście skorzystałem z tego od razu i efekty były świetne. Mama spanikowana, tata od razu, że mam siedzieć w domu. Wszystko mi przynosili, mogłem całe dnie siedzieć w kompie. Żyć, nie umierać! Oczywiście, że znowu to zrobiłem, a potem znowu. Aż chyba przegiąłem. Mama zabrała mnie do lekarza, a ten zlecił serię specjalistycznych badań. Mało brakowało, a wylądowałbym w szpitalu. Co gorsza, zauważyłem, że mama raz popłakiwała, kiedy ciocia zaczęła ją straszyć jakimiś poważnymi chorobami. Szybko dałem sobie więc siana z tymi gorączkami – wspomina Mateusz.
Niestety, akcja = reakcja. Jeśli będziesz regularnie udawał/-a chorobę, to w końcu nadejdzie moment, w którym zwyczajnie trzeba będzie się zbadać. Nakłuwanie, badania, rozbieranie się… a może nawet i pobyt w szpitalu. Dlaczego od razu tak? Ponieważ takie „dziwne” chorowanie albo ból nieznanego pochodzenia zawsze niepokoi lekarzy i rodzi przypuszczenia o poważnej przyczynie. Trzeba więc działać i dokładnie badać.
Symulowałeś? Raz ci starczy.
Ok, zdarzyło ci się – nie mogłaś albo nie mogłaś się powstrzymać i raz czy dwa udawałeś/-łaś chorobę. Nie chodzi oczywiście o to, żeby teraz zabijać się wyrzutami sumienia, ale… nie rób tego więcej. Pamiętaj, że w takim przypadku w grę wchodzą też uczucia innych. Zamiast więc skupiać się na grze teatralnej i doprowadzać rodziców do obłędu ze zmartwienia, lepiej po prostu odpuść siedzenie przed kompem i naucz się tego, czego trzeba. Bo przecież i tak „co się odwlecze, to nie uciecze”, prawda?